Tak w ogóle to w piątek nie wiedzieliśmy jeszcze, gdzie jedziemy, było wiadomo tylko, że trzeba skorzystać z dobrej pogody i że jedziemy popływać. W sobotę rano ostatecznie wypadło na Drawę i odcinek, którego dwa lata temu nie spłynęliśmy.

Plan był taki aby koło południa ruszyć z domu i na wieczór dojechać na miejsce tak by rano po śniadaniu po prostu spakować się i zacząć spływ. Plany sobie a życie sobie - po prostu okazało się, że może nie udać się nam dopłynąć do Drawna w czasie gdy czynny jest punkt sprzedaży biletów. Pozostało więc przenocować w jego bliskiej okolicy, kupić rano te bilety i pojechać do Prostyni by tam zacząć spływ.

...

Rano jeszcze przed 7.oo jedziemy do Drawna by w PIT kupić bilety. Po kilku minutach oczekiwania na jakiegoś pracownika najpierw spostrzegam kartkę informującą, że punkt jest czynny od 7.3o, po czym po kilku kolejnych minutach spostrzegam z auta kolejną informującą o tym, że bilety kupimy owszem, ale od poniedziałku do piątku : ) Myszka proponuje by zapytać jakiegoś tubylca czy można je kupić jeszcze gdzieś? Okazuje się, że można - w dyżurce strażników przy moście. Wstęp na teren DPN dla dwóch osób i dwa noclegi w namiocie kosztują nas łącznie 62zł a przy okazji opłat okazuje się, że powinniśmy być jedynymi osobami na rzece.

Zaskakuje nas natomiast pytanie o to gdzie będziemy spać, bo trzeba to wpisać do biletu. Noż kurcze - jesteśmy sami na rzece i w takiej sytuacji mamy się w tej materii deklarować? Rozumiem pełnię sezonu i konieczność dbania o to by na którymś biwaku nie pojawiło się więcej ludzi niż może ono ich pomieścić, ale dziś? Coś tam na użytek kasjerki wymyślam. Pozostaje więc pojechać do Prostyni aby tam coś zjeść, spakować się, zaparkować auto i ruszyć w dół rzeki. Po śniadaniu jadę zostawić auto przy stacji kolejowej ale po powrocie przy pakowaniu rzeczy do kanu właściciel pobliskiego baru sam proponuje, by zostawić auto za tymże barem. Tak też robię.

NW-2012-Drawa-01

Końcówka pakowania rzeczy odbywa się już w większym gronie, gdyż pojawia się przy nas psiak z pobliskiego budynku. Na początku radośnie obwąchuje nasze rzeczy po czym jego uwaga przenosi się na moja nogawkę :D

Drawa Jesienna

Spływ na tym odcinku zaczyna się na 82.6 km i gdzieś przez kolejne 2,5km jest dość moczarowo. Co prawda dno nie jest zarośnięte tak jak na przykład Czarna Hańcza w lecie, ale nie zmienia to faktu, że na tym kawałku rzeki nie ma jak wyjść na brzeg. Pogoda dopisuje - niebo jest czyste a temperatura o 9.3o zaczyna się w końcu robić komfortowa. Nasze wiosła leniwie uderzają w wodę i mamy zamiar trzymać się takiego rytmu przez cały spływ - na tym, wyjeździe w naszych planach tym razem jest wyłącznie rekreacja : )

Drawa Jesienna

Drawa spływana dwa sezony wcześniej przyzwyczaiła nas do czystej wody i tym razem też nie sprawia zawodu - widoczność spokojnie przekracza dwa metry. Mniam : )

Drawa Jesienna

Do Rościna nic specjalnego na rzece czy przy niej się nie dzieje, natomiast od tej wioski mamy przed sobą towarzystwo w postaci pojedyńczego kajaka. Gdzieś 12.3o wpływamy na jezioro Siekiercze, a piszę o tym przede wszystkim dlatego, że tuż przed nim na lewym brzegu przy drewnianym mostku jest sobie fajnie położone i zadbane pole biwakowe. Jeżeli ktoś ma w planach rozpocząć spływ w godzinach popołudniowych to miejscówka aż się prosi o spędzenie tam nocy.

Drawa Jesienna

Samo jezioro jest nieźle zarośnięte, ale trzymając się lewego brzegu dopływamy do mostu będącego granicą parku. Chciałbym napisać, że dopływamy do niego szybko, ale tak nie jest bo zaczyna nieźle wiać. Na nasze szczęście Drawa za mostem opuszcza jezioro Adamowo po mniej niż 5oo metrach i ponownie robi się zacisznie.

Drawa Jesienna

Kilkaset metrów dalej dostrzegamy most kolejowy i już wiem, że będzie tam krótki postój na kilka zdjęć. Pole namiotowe "Drawnik" odwiedzamy tylko dla formalności - niezbyt ciekawe miejsce w połączeniu z pobliską drogą sprawia, że trudno je polecić na nocleg.

Drawa Jesienna

Mniej więcej od tej pory robi się zwałkowo, może nie tak jak na Łupawie czyli z częstym przenoszenie rzeczy brzegiem, ale już na tyle często, że prędkość spływu zdecydowanie spada. Jedno z przewróconych drzew funduje nam niezłą dawkę adrenaliny, bo okazuje się, że na szybkim w tym miejscu nurcie nie da się tak wymanewrować kanu by przeciągnąć je pod pniem. Adrenalina wiąże się z tym, że woda przypina nas do pnia i niebezpiecznie przechyla kanu w stronę nurtu w sytuacji w której trzeba je opróżnić z naszych rzeczy.

Drawa Jesienna

Gdzieś na 58,8 km jest kolejne pole namiotowe ("Braminie") i na nim decydujemy się nocować - w ramionach mamy 24 km - na dziś wystarczy. Drawa w tym miejscu podmywa wysoki brzeg, więc na pole prowadzą charakterystyczne kilkudziesięciostopniowe schody. Liczyliśmy, że na polu będziemy sami, ale ku naszemu zaskoczeniu widzimy terenówkę, rozpalone ognisko i kilka osób przy nim. Po kilku minutach okazuje się jednak, że będziemy sami bo zastana ekipa zaczyna się pakować zostawiając nam przy okazji palące się ognisko : ) Pozostaje więc rozpakować się i zabrać za gotowanie. W kwestii gotowania odnotowuję dużą "wtopę" ze swojej strony - nie zabrałem patelni! Przez to na spływie nie będzie ciapati, omletów i jajecznicy : ( Pocieszające są za to wskazania barometru - ten trzyma się wysoko i jest szansa na to, że jutro będziemy mieć powtórkę z dobrej pogody. Już po zmroku siedząc przy ognisku stwierdzamy, że jednak nie jesteśmy tu sami - kilkanaście metrów od nas na granicy światłą rzucanego przez ogień zauważam lisa. Skubaniec w ogóle się nas nie boi! Nieco później zaczynają nas dochodzić dziwne odgłosy - te pobliskie jak się okazuje pochodzą od naszego lisa buszującego w śmietnikach. Te dużo dalsze to chyba jelenie na rykowiskach - głośne są, ale mam nadzieję, że się wyśpimy ; )

...

Poranna wizyta Parkowych Służb Utrzymania Czystości Na Biwakach oznacza koniec spania a początek śniadania wypada przy mało romantycznych odgłosach. Po raz kolejny nie udaje się nam zmieścić z wszystkim porannymi czynnościami w czasie poniżej 2 godzin, po raz kolejny też nie ma to na szczęście znaczenia.

Drawa Jesienna

Drawa jest jakby nieco szersza i jakby mniej zwałkowa - w każdym razie jest na tyle dobrze, że nie trzeba wysiadać z kanu. Wystarczają manewry slalomowe albo zwykłe schowanie się w łodzi : )

Drawa Jesienna

Pojawiająca się kładka (54,7) oraz pole biwakowe w Bogdance (50,0) są oczywiście okazją do wyjścia na brzeg i zrobienia kilku zdjęć. Rzeka na dłuższym odcinku metrów robi się tu szersza. Ciut za Sitnicą przy przepływaniu nad zatopionym konarem Myszce coś się pomerdało i zamiast nic nie robić - jednym mocnym pociągnięciem przemieściła kanu na sękaty konar. Siła była tak duża, że pękła jedna z listewek w poszyciu dna! Masakra jakaś : ( Most z brukowaną nawierzchnią na drodze w kierunku wsi Moszczele to następna okazja do sięgnięcia po aparat. Elektrownia wodna w Głusku to jedyny tego dnia powód by opróżnić kanu z rzeczy a sama 1oo-metrowa przenoska jest komfortowa.

Drawa Jesienna

Jest dobrze po 17.oo gdy dopływamy do biwaku "Kamienna" (3o,4). Miejsca jest więcej niż na stadionie, ale my i tak mamy zagwozdkę: rozbić się tam gdzie równo czy tam gdzie słońce pojawi się najszybciej? Ostatecznie wybieramy to pierwsze : ) Dość szybko udaje mi się rozpalić ognisko, chwilę później zaczyna hałasować kuchenka.

...

Drawa Jesienna

Tym razem pobudki nikt nam nie organizuje, niemniej nieco po 7.oo siedzę na brzegu z aparatem w ręce i próbuję jakoś ciekawie złapać poranne mgły i słońce świecące z kontry. Namiot po tej nocy jest zupełnie wilgotny, więc przede wszystkim czekamy na to by na drugim końcu pola namiotowego pojawiło się słońce. Gdy tylko tak się staje przenosimy tam namiot. Rozpalone ponownie ognisko przyjemnie towarzyszy śniadaniu i pakowaniu sprawiając przy okazji, że wszystkie te czynności przeciągamy ile tylko można : ) Na koniec namiot przenosimy do podsuszenia na drugi koniec łąki - tam gdzie operuje już słońce. Naukę z tego suszenia mamy taką, że trzeba go w tym czasie przestawiać, by słońce ogrzewało go z różnych stron.

Drawa Jesienna

Ostatecznie efekt jest taki, że wiosła w dłoniach mamy dopiero o 1o.14 :D

Drawa Jesienna

Wg mapy od pola do końca parku są niecałe trzy kilometry a my dopływając do miejsca gdzie Płociczna wpada do Drawy nie bardzo możemy uwierzyć, że jeszcze pół godziny wcześniej pakowaliśmy kanu. Bo to oznacza, że wiosłujemy w tempie 6km/h! : ) Przez Stare Osieczno przemykamy bez postoju, zwalniamy dopiero w okolicy leśniczówki Kotlina ale tylko po to by złapać słońce fajnie prześwitujące przez korony drzew i od razu kontynuujemy wiosłowanie.

Drawa Jesienna

Obszar zwałek już od kilku kilometrów mamy za sobą, na tym odcinku drzewa w nurcie trafiają się sporadycznie i nie wpływa to na tempo spływu. Przed leśniczówką Dębina Drawa płynie ciasnym meandrem podcinającym na zakręcie wysokie zbocze.

Drawa Jesienna

Oczywiście nie mogę przepuścić takiej okazji do zrobienia kilku zdjęć. Swoją drogą to właśnie gdzieś na 11-12 kilometrze kończy się (dla nas) ciekawa widokowo Drawa, od Przeborowa zaczynają się łąki i pastwiska.

Drawa Jesienna

Tereny i widoki są bycze ale wyłącznie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przed Krzyżem pod wiaduktami drogowym i kolejowym (4,5km) rzeka po raz ostatni pokazuje swoją żywiołową stronę - bystrze przez kilka chwil buja przyjemnie.

Drawa Jesienna

Na 2,4km za kolejnym mostem jest mała piaszczysta zatoczka, która faktycznie jest ostatnim w tym rejonie dogodnym miejscem by blisko brzegu mógł podjechać samochód. Tyle, że jest dopiero 15.1o. Teoretycznie mógłbym spróbować szczęścia na stopie jednak z powodów logistycznych płyniemy dalej i po 2o minutach docieramy do Noteci.

Drawa Jesienna

Widokowo odcinek ten jest do pominięcia bo brzegi są wysokie i nic się na nich nie dzieje, ale okazja spłynięcia do samego ujścia prowokuje by płynąć dalej : ) Noteć w tym miejscu jest zdecydowanie wolniejsza od Drawy, na szczęście jednak nie traci radykalnie na czystości przez co płynie się całkiem sympatycznie. Cel na dziś to dopłynąć za Drezdenko, by w rejonie Klesna przenocować i z rana z wiosłem w dłoni testować swoje szczęście na trasie do Prostyni.

Drawa Jesienna

Rozbiliśmy się na łącze po przeciwnej stronie niż wioska, było więc spokojnie. Było ognisko przy którym pod koniec siedziałem już sam bo Myszkę zmorzyło. Mycia nie było. 

...

Drawa Jesienna

Rano trafia się nam pikne światło a sam stop to tym razem tylko trzy przesiadki! Rewelacja i tradycyjne w tym miejscu podziękowania dla kierowców, którzy mi tego dnia pomogli w dotarciu do autka. Fajnie, że duch w narodzie nie ginie : )

(c) Piotrek i Magda Kaleta / Szuwarki Kanu Team

______________________________