Do Bytowa - gdzie to Myszka korzysta z okazji i robi ostatnie zakupy - docieramy koło południa, po kilkunastu dalszych minutach jazdy jesteśmy w Jasieniu na grobli dzielącej jezioro o tej samej nazwie.

1

Znajdujemy dogodne miejsce do wodowania, wypakowujemy rzeczy i wracam samochodem pod sklep by go tam zaparkować na czas spływu. W sklepie pytam tylko, czy parkowanie będzie problemem i czy okolica należy do spokojnych - odpowiedzi uspokajają. No to płyniemy. Zaczynamy na 92.1km spływu i kolejne 4km to wiosłowanie w otwartej przestrzeni, na nasze szczęście wiatr tym razem wieje w plecy, więc Myszka może się relaksować na dziobie a za utrzymywanie kursu odpowiadam tylko ja.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Po nieco ponad godzinie jesteśmy na pomoście przy końcu jeziora w miejscu z którego wypływa nasza rzeka. Łupawa zaczyna się dość niewdzięcznie bo przepływając przez wieś Zawiaty jest przecinana kilkoma nisko wybudowanymi kładkami.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

W jednym przypadku nie wystarcza się schylić aby przez taką konstrukcję przepłynąć bez przenoski - trzeba najpierw odciążyć rufę, wcisnąć pod kładkę dziób po czym na koniec dociążyć rufę. Operację powtarzamy jeszcze dwa razy by krótko po niej przepływać już przez pierwsze małe bystrze. Przed drogą Słupsk- Kartuzy czeka nas jeszcze jedna niespodzianka: rzeczkę przegradza betonowa konstrukcja z jednej strony spiętrzająca wodę z drugiej mająca w środku wąskie obniżenie przez które teoretycznie daje się przepłynąć.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

W praktyce jednak poziom wody jest taki, że na pewno zakończyło by się to dla nas w najlepszym wypadku szorowaniem po dnie i wybieram spławianie. Myszka robi zdjęcia. Za mostem mapa sugeruje krótką przenoskę, której jednak my jakoś nie zauważamy. Zauważamy natomiast , że brzegi robią się strome, wysokie i bardzo zalesione przez co klimat tego odcinka zyskuje na mroczności.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Dodatkową "atrakcją" staje się niezła zlewa jaka dopada nas w tym wąwozie i która mimo zaparkowania kanu pod największym gąszczem gałęzi po jakimś czasie i tak nas nieco moczy. Zlewa w końcu przechodzi, więc płyniemy dalej. Raczej nie przepłynęliśmy więcej niż kilometr od mostu gdy na drodze pojawia się kolejna przeszkoda w postaci zastawki spiętrzającej wodę do pobliskich stawów hodowlanych. W tym miejscu spiętrzenie wody sięga przynajmniej 4ocm ale nie to i nie krótkie bystrze po nim jest problemem technicznym, ale to, że konstrukcja tej zastawki wymusza bardzo dokładne ustawienie kanu przy jej pokonywaniu. Jeżeli wjedzie się w przepust bokiem to można nie wyrobić się by na czas skorygować położenie rufy czego konsekwencją będą na pewno głębokie rysy pozostawione na poszyciu przez wbite w ziemię końce profili o które opiera się konstrukcja zastawki. Przenoska jest możliwa ale niespecjalnie wygodna, więc wysiadam by sprawdzić jaka jest faktyczna szerokość między stalowymi kształtownikami i ile jest wody poniżej progu. Okazuje się, miejsca będzie na nieco więcej niż szerokość wiosła z każdej strony burty, natomiast wodzie trzeba pomóc i przesunąć na bok kilka kamieni z dna w środku nurtu poniżej progu : ) No to w takim razie na pewno płyniemy. Jeszcze tylko z pomocą bardzo silnego w tym miejscu nurtu przesuwam na bok dwa największe kamienie i kilkoma pociągnięciami wioseł ustawiamy się z kanu prostopadle do przeszkody . Tuż przed nią zaczynamy wiosłować - przełamanie, lekkie "pac", cofka i płyniemy dalej. Zdjęć nie ma, bo stado psów ujadających za płotem po lewej jakoś nie nastraja do dokumentacji.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Po kolejnym kilometrze Łupawa opuszcza ten mroczny odcinek i w krajobrazie dominują łąki. Od tego miejsca zaczynamy się też już powoli rozglądać za miejscem na nocleg, ale albo jest równo, ale bez szans na rozwinięcie paraplucha, albo odwrotnie - są drzewa na których można powiesić linkę mocującą płachtę, ale ziemia pod spodem do zbyt równych nie należy :\

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Robię tylko kilka zdjęć i płyniemy dalej. Przed Kozinem zaliczamy jeszcze tylko dwa "przeciągi" - czyli przeciąganie kanu z zawartością po trawiastym brzegu by ominąć dzielące rzekę kładki położone na poziomie lustra wody.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Sam Kozin to już elektrownia i normalna przenoska - niespecjalnie kłopotliwa. Nieco uwagi trzeba natomiast zachować pod pierwszym z mostków nad rzeką, bo ten ma już swoje lata i z jego dolnej części po prostu wystają luzem pręty zbrojeniowe. Gdzieś tu za wioską po prawej stronie do Łupawy wpada jej największy dopływ - Bukowina. Jej widok jakoś mnie nie zachęca by kiedyś tu wrócić i ją też spłynąć. Jak na złość nadal też nie możemy wypatrzeć jakiegoś fajnego miejsca do spania - brzegi są zarośnięte, a za nimi i tak są raczej podmokłe łąki :\

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Szczęście uśmiecha się do nas po kolejnych dwóch kilometrach - w końcu kończą się łąki a brzeg podnosi. Po śladach dwóch ognisk na brzegu wnoszę, że nie tylko nam to miejsce przypada do gustu. Tradycyjnie zaczynamy od rozłożenia paraplucha, po nim wyrasta namiot w którego środku lądują śpiwory i materacyki. Dopiero wtedy zabieramy się za ognisko i gotowanie. Z ogniskiem to walczę naprawdę dość długo, bo po deszczach jakie dziś przechodziły znalezienie suchej rozpałki to duże wyzwanie, ale w końcu udaje się : )

2

Pierwszy raz budzę się po 6.oo ale cisza dookoła namiotu sprawia, że szybko usypiam ponownie. Kolejne przebudzenie dopada mnie dobrze po 7.oo i jest już skuteczne - po deszczowej nocy słońce fajnie prześwituje przez gałęzie a to z kolei jest doskonałym pretekstem by sięgnąć po aparat.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Jeszcze przed śniadaniem ma miejsce historyczna chwila - w rzece zanurza się końcówka filtra do uzdatniania wody. Pierwsze pół litra wody - pojęcia nie mam czemu - ma brązowy odcień i wylewam je oczywiście z powrotem do rzeki, kolejne pół litra było już czyste, ale profilaktycznie też ląduje w rzece. Dopiero następny litr przeznaczam do dalszego przerobu. Przefiltrowana woda smakuje jak to woda - neutralnie : ) Śniadanie, pakowanie i płyniemy dalej. Przez pierwsze kilometry nurt niesie żwawo aż miło, tyle, że koryto poszerza się i rzeka robi się bardzo płytka.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Pojawiają się też oczywiście kamienie w nurcie. Z tymi wystającymi nie ma problemu - wymijamy je dość mechanicznie. Wesoło robi się gdy trzeba ominąć te, które są tuż pod powierzchnią wody i jednocześnie w żaden sposób nie sygnalizują tego, że tkwią tam gdzie tkwią. Na burtach pojawiają się więc pierwsze rysy :)

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Od pewnego momentu nurt w śród tych kamieni przyspiesza na tyle, że raz po raz trzeba dobić do brzegu by wyjść z wody i zaplanować tor spływu. Szukanie optymalnej linii to też okazja do zrobienia jakichś zdjęć - skwapliwie z tego korzystam.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Są jednak momenty, że żadne "czytanie rzeki" nie pomaga, gdyż kamienie układają się chwilami w gęstą matrycę nie do pokonania bez otarcia się o nie. Pewnie o 1ocm wyższy poziom wody rozwiązałby ten problem, ale to - jeżeli już - raczej tylko wiosną.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Przed 11.oo dobijamy do jakiejś dziwnej kładki - wg mapy ma być tu przenoska. Wg nas nie jest to konieczne :) Przed Podkomorzycami nurt na uspokaja się na tyle, że odważam się by zrobić jakieś zdjęcie bez dobijania do brzegu. Ostatnie kilka kilometrów po prostu pozwoliło udowodnić naszemu kanu, że to bardzo stabilna w takich warunkach bestia.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Przed południem dopływamy do dość dziwnej konstrukcji przegradzającej nurt - można się wypakować i przenieść (co sądząc po śladach na brzegu jest tu uskuteczniane), można się też spławić i wybieram to drugie. Ja manewruję kanu trzymanym za burtę, Myszka asekuruje je za cumkę i po kilku chwilach pozostaje mu tylko pomóc pokonać rząd wbitych w dno kołków kończących tę konstrukcję. Od tego momentu Łupawa pokazuje swe najciekawsze oblicze.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Nurt ponownie przyspiesza i szumi aż miło, więc tym bardziej korzystamy z cofek by rozpoznawać co bardziej najeżone kamieniami odcinki a przy okazji popełnić jakieś zdjęcia. Z drzewami w nurcie nie jest źle - w teorii wystarczy uważnie manewrować by obyć się bez przeciągania kanu po konarach.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

W praktyce raz czy dwa nie wyrabiamy się z manewrem i przypina nas do pnia. Około 16.oo ponownie zaczyna padać, jednak tym razem nauczeni wczorajszymi doświadczeniami od razu chowamy się pod parapluchem. Krótko przed dopłynięciem do elektrowni a zatem i przenoski w wiosce Łupawa znów zaczyna padać. Wyciągamy szybko rzeczy i przenosimy się pod najbardziej rozłożystego dębu by w tym miejscu przeczekać deszcz. Jeżeli mnie pamięć w tym miejscu nie zwodzi to tuż za elektrownią przy prawym brzegu mijamy bardzo dobrze utrzymane pole namiotowe. Z jednej strony korci by się zatrzymać, z drugiej … jest jeszcze dość wcześnie i nieco szkoda dnia :) Krótka wymiana opinii i szybka decyzja: płyniemy dalej.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Gdzieś po 18.oo udaje się znaleźć naprawdę fajne miejsce na nocleg - mamy do dyspozycji cypel, a więc i rzekę otaczającą nas z trzech stron, mamy też równy teren i ponownie pozostałości po poprzednikach w postaci śladów po ognisku. Miejsce w 1oo% wynagradza nam niedawną decyzję o tym by płynąć dalej :) Pewnym problemem jest tylko rozpalenie ogniska, ale w końcu udaje się i do samego zmroku towarzyszy nam wesoły płomień. Jeszcze tylko rozwieszamy do podsuszenia kilka rzeczy i bierzemy się za kolację. Przed snem wgryzam się jeszcze w mapę by przemyśleć sobie gdzie by było optymalnie zakończyć kolejny dzień na rzece.

3

Mam za sobą dziwnie niespokojną noc i w efekcie już o 6.oo przeganiam i tak leniwego dziś Morfeusza. Na szczęście pobudce nie towarzyszy uczucie niewyspania, więc z przyjemności na zmianę wpatruję się i wsłuchuję to w przestrzeń przed namiotem, to w mapę, to w śpiącą obok Myszolinę : ) Po 7.oo budzi się i ona, więc mogę zacząć się krzątać przy tym wszystkim co każdego ranka poprzedza zapakowanie rzeczy do kanu.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Nasze miejsce jest tak fajne, że marudzimy przy tym wszystkim niemiłosiernie i ostatecznie odbijamy od brzegu nieco późno, bo przed 1o.oo. Łupawa nadal niesie szybko, choć jednak nieco wolniej niż wczoraj. Za to zwałek jest ewidentnie więcej.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Gdzieś w okolicy 11.oo dopływamy do elektrowni w Poganicach gdzie dzielimy się zadaniami. Ja przenoszę wszystkie rzeczy a Myszka w tym czasie idzie na zakupy, a konkretnie po jakieś pieczywo, jajka i jak będą w sklepie to kilka jabłek. Poza tym cieszy mnie obserwowanie barometru - ten powoli idzie w górę sugerując, że w miarę czyste niebo jakie towarzyszy nam od rana nie przejdzie wkrótce do historii. Myszka wraca z zakupami - niestety bez jabłek, bo sklep jest dość marnie zaopatrzony. Choć tak naprawdę biorąc pod uwagę jego położenie to i tak cieszymy się, że jeszcze funkcjonuje i przynajmniej resztę braków udało się uzupełnić.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Generalnie od tego miejsca na odcinku do Łubienia rzeka zwalnia, robi się szersza a zwałek jest jeszcze więcej. Niektóre z nich trzeba pokonywać w sposób którego nie lubimy najbardziej - wyciągając rzeczy i razem z kanu przenosząc je brzegiem za przeszkodę. Przed 13.oo dopływamy do kładki koło Strzyżyna, co Myszka ponownie wykorzystuje na zakupy. Na poszukiwaniu sklepu schodzi jej nieco czasu (dokładnie do 13.o5), co tym razem okazuje się mieć zasadnicze znaczenie gdyż po tym jak już go znalazła to okazało się, że od 13.oo do 15.oo mają w nim sjestę. Wychodzi na to, że zrobiliśmy sobie bezsensowną półgodzinną przerwę : ( Pomiędzy Strzyżnem a Łebieniem zaliczamy jedną przenoskę i cztery dość ciężkie przepychania między gałęziami. W samej wiosce jest kolejna elektrownia a więc i kolejna przenoska - tym razem 15o metrów po prawym brzegu.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Dodatkową atrakcją jest położony za wiaduktem kolejowym próg na rzece - spływalny, acz dla mnie cokolwiek dziwny. Dlaczego dziwny? Bo nie dość, że wypada na zakręcie rzeki to na dodatek nie przegradza jej prostą linią betonu, ale dwiema podobnymi do ramion trójkąta zbiegającymi się w środku nurtu. Przyglądam się mu przed dłuższą chwilę, robię zdjęcia by po powrocie do kanu przedyskutować nad nimi z Myszką to co i jak mamy robić. To co wymyśliliśmy wprowadzamy w życie z cieszącą nas 1oo%ową skutecznością, a jedynym zgrzytem jest jedynie to, że w najgłębszym miejscu - czyli w V-ce którą tworzą zbiegające się ramiona stopnia - nie ma na tyle wody by obyło się bez szurnięcia o beton. Korzystam jeszcze na chwilę z cofki by zrobić zdjęcie i pomykamy dalej.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Do ruin młyna na 41.8km poza kolejnymi zwałkami i fajnie meandrującym odcinkiem w okolicy 43.8km nic się nie wydarza. Koryto odprowadzające wodę do młyna jest zupełnie zrujnowane, są pozostałości jakiegoś starego mostu w postaci wystających z nurtu pali oraz jest spinające brzegi kładka.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Widzimy to wszystko z kanu, bo nurt jest całkiem szybki a chaszcze przy brzegu są takie, że nie dają szansy na wyjście. A taką przeszkodę dobrze by było ocenić z brzegu. Tym razem takiej szansy nie mamy, więc debatujemy nad tym co i jak trzymając się traw przy lewym brzegu. Próba zajęcia dogodnej pozycji na "wstecznym" nie udaje się - jesteśmy za blisko przeszkody na taki manewr i przez chwilę robi się trochę nerwowo. Druga próba w oparciu o przesuwanie się do tyłu z pomocą przybrzeżnych traw jest już OK.. Oddalamy się od kładki na tyle by już na spokojnie na wstecznym - czyli promując tyłem - ustawić się tak jak chcemy. Dalej na "wstecznym" powoli zbliżamy się do najszerszego miejsca pomiędzy palami będącymi pozostałością mostu. Jeszcze kilka przyciągnięć z prawej strony by utrzymać się w środku wolnej przestrzeni i jesteśmy w najciaśniejszym miejscu. Teraz już tylko stabilizujemy kanu delikatnymi ruchami wiosła, przez chwilę lekko kołysze i … to już koniec - ostatnie "górskie" miejsce na Łupawie za nami : )

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Dobijam jeszcze do brzegu i zrujnowanym kanałem młyńskim dochodzę do kładki, by z niej na spokojnie przyjrzeć się temu miejscu i na spokojnie ocenić czy coś można było zrobić lepiej/inaczej/bezpieczniej a przy okazji sięgnąć po aparat. Okazuje się, że warto było trzymać się dokładnie środka wolnej przestrzeni, bo po bokach bardzo płytko leży w wodzie kilka głazów, które tam gdzie są nie mącą powierzchni wody.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Od tego miejsca rzeka zmienia charakter: leniwieje, meandruje szerokimi zakolami i przede wszystkim przy brzegu jest mniej lasów a więcej łąk. Przez Damno przepływamy bez postoju by gdzieś 1,5km za wsią na lewym brzegu wypatrzeć fajną miejscówkę na noc. Wychodzę na brzeg by ocenić czy faktycznie będzie OK.. Nie będzie - najrówniejszym kawałkiem ziemi okazuje się być leśna droga : ) No to płyniemy dalej, by po kilkuset metrach trafić na miejsce bardzo charakterystyczne - drzewa w pobliżu zostały ponadgryzane lub ścięte przez bobry. Nas cieszy dodatkowo to, że pod namiotem znów jest równo oraz fakt, że znów nie będzie problemów z ogniskiem, bo tym razem do dyspozycji mamy duże ilości suchego drewna do rozpalenia w miejscu w którym robili to wcześniej wędkarze. Ale żeby nie było za dobrze, to krótko po tym jak mamy już wszystkie rzeczy na swoim miejscu zaczyna mżyć. Mżawka przechodzi w deszcz a do tego przy wieczornym gotowaniu ujawniają się w niespotykanych do tej pory ilościach komary : ( Jeszcze tylko rzut oka na mapę czekających nas jutro odcinków rzeki i zasypianiu towarzyszyć będzie jedna refleksja: to będzie "przenoska day" : )

4

Wczorajsze przenoszenia i przepychania dały się nam we znaki, gdyż śpimy prawie do 8.oo :D Efekt, jest taki, że wiosła w dłoniach mamy dopiero o 1o.4o. Poza tym deszcz, który w nocy ustał rano ponownie dał o sobie znać. No trudno. Po mniej więcej godzinie wiosłowania dopływamy do 35.8km, czyli miejsca gdzie na mapie zaznaczone jest jakieś stałe obozowisko. Już z daleka widać stróżkę dymu, więc nawet nie podpływamy blisko brzegu by rzucić okiem na to co nas ominęło : )

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Na 33.2km przy elektrowni zaliczamy pierwszą dzisiejszą przenoskę, a niewiele później kolejną - tym razem jednak przepychamy całość po brzegu choć lepszym określeniem było by tu bagno. Mniej więcej na 3okm ma być jaz i przenoska lewym brzegiem. Jaz faktycznie jest, tyle, że dość niekompletny, więc jednak bez przenoski.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Mimo to dobijamy do brzegu by się dobrze przyjrzeć temu miejscu, bo to co z jazu zostało i tak dość poważnie spiętrza wodę. Z krótkiego postoju na rozpoznanie robi się jednak dłuższa przerwa na przeczekanie deszczu. Jeszcze nie wiemy, że to nie będzie jedyny raz w dniu dzisiejszym - ale nie będę uprzedzał faktów ; ) Barometr od kilku godzin szuka na swym wykresie dna. Po jakimś czasie w końcu się przejaśnia, więc przemykamy przez pozostałości jazu i wiosłujemy dalej. Mniej niż kilometrze od tego miejsca mapa informuje o kolejnym jazie (28.4km), ale nie jest nam dane dopłynąć do niego na sucho, bo w połowie odcinka dopada nas kolejna zlewa. Tym razem po przybiciu do brzegu łapię szybko za rzutkę, naciągam ją między drzewami i rozciągam parapluch.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Miejsce na pewno nie jest optymalne, ale jest nam sucho a nadprogramową przerwę wykorzystujemy na gotowanie i przeczekanie zlewy. Trochę to trwa, ale w końcu przestaje padać i nawet rozpogadza się : ) No to zaczynamy pakować się i przenosić rzeczy na drugi koniec tej dziwnej konstrukcji i gdy kończymy to robić znów zaczyna lać : ) Zaciskamy zęby, rozkładamy mokrego paraplucha i ponownie czekamy. Trochę to trwa, ale w końcu przychodzi kolejne przejaśnienie - szybkie pakowanie i wyjątkowo szybko płyniemy na drugi koniec kanału.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Ten odcinek płynie się nam dość dziwnie - z prawej strony fajne dzikie zbocze, z lewej … wał kanału. Ni dzicz, ni cywilizacja. Na 25.4km kolejna przenoska sponsorowana przez elektrownię Żelkowo. Myszka żelki generalnie lubi, ale Żelkowo nie będzie się jej dobrze kojarzyć, bo w połowie przenoszenia rzeczy dopada nas kolejna zlewa : ( To już trochę zaczyna być meczące, tym bardziej, że w perspektywie kilometra mamy kolejną przenoskę. Tym razem nawet nie wiążę już rzeczy w kanu - szkoda mi na to czasu. Położony tuż za drogą jaz ma otwarte wrota, ale gdy patrzę na odwój z drugiej strony to lekki dreszcz mnie przechodzi na myśl, że ktoś może to spływać. Ta przenoska jest o tyle niewygodna, że trzeba ją zacząć jeszcze przed drogą dobijając do wysokiego na ponad metr i bardzo osypującego się brzegu. Może przepływamy kolejny kilometr, może mniej - w każdym razie przed nami kolejny podniesiony jaz. Ponownie ma otwarte wrota, a ja ponownie przenosząc rzeczy przyglądam mu się i stwierdzam, że nie zaryzykowałbym przepłynięcia go.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Tym razem nie dość, że znów jest wąsko - co oznacza, że trzeba by się perfekcyjne wpasować - to jeszcze fala powrotna ma dobre 3ocm wysokości. Gdzieś w tym czasie barometr szorujący przez cały dzień po dnie znajduje w tym dnie jeszcze nieco mułu i obniża się o dwa kolejne ząbki. My z kolei po kilku meandrach i kolejnym kilometrze mamy "powtórkę z rozrywki", tym razem jednak jakimś cudem lewa część jazu to tylko falująca woda bez odwoju za progiem. Ten tworzy się tylko przy dwóch segmentach z prawej strony. Niby jest więc relatywnie bezpiecznie, a jedynym potencjalnym problemem przy spłynięciu nim jest dokładne wpasowanie się między prowadnicami. Tyle, że moja szlakowa Myszka nie daje się na to namówić. No trudno - choć brzegi są wyjątkowo zarośnięte trzciną i innymi habaziami to dobijamy do niego i przenosimy rzeczy. To już jest ostatni dzisiejszy jaz, więc decydujemy, że pierwsze dogodne miejsce na biwak jest nasze. Na nasze szczęście bardzo szybko trafiamy na coś odpowiedniego - sosnowy las, łączka między nim a rzeką, poza tym skarpa i zwalone drzewo przy niej, dzięki czemu można wygodnie wyjść z rzeczami na brzeg. Teren na oko równy. Ten ostatni po wyjściu na brzeg okazuje się być jednocześnie najmniej dogodny, bo przy wietrze jaki nam od jakiegoś czasu towarzyszy rozłożenie się tam z parapluchem gwarantować będzie bezsenną noc z powodu hałasu jaki ten będzie robił na wietrze. A może wręcz przeciwnie - relatywnie cichą, po tym jak już wiatr zerwie nam go z nad namiotu :| Ostatecznie po kilku zmianach koncepcji rozbijamy się dość daleko od brzegu - tam gdzie sosnowy las zapewnia większą osłonę od wiatru.

5

Tej nocy każde z nas za sprawą hałasującego paraplucha budzi się kilkukrotnie - nad nami pewnie przechodzi jakiś solidny front atmosferyczny i dlatego tak mocno wieje. Rano wygląda jednak na to, że sobota dała nam w kość jeszcze mocniej niż piątek, bo śpimy do 8.3o - jak nigdy :P

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Głowę wychyloną z namiotu wita słońce i "rokujące" niebo, na dodatek barometr kilka godzin wcześniej w końcu ruszył w górę. Czyli przed nami prawdopodobnie najpogodniejszy dzień spływu. Jedyne co niepokoi to silny wiatr - niewiele zelżał od wieczora, a to oznacza, że na Gardnie może być dziś "wesoło". Miłym akcentem dzisiejszego pływania jest, to że w kanu mamy w końcu sucho i czysto : ) Jeszcze milszym jest to, że przez kolejne dwie godziny nie napotykamy dosłownie żadnego innego dogodnego do rozbicia się na noc miejsca. Wczoraj od Żelkowa rzeka płynęła majestatycznie szerokimi meandrami pomiędzy łąkami i dziś mamy kontynuację tego krajobrazu.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Jedynie na horyzoncie urozmaica go najwyższe wzniesienie Rezerwatu Rowokół - wzgórze o takiej samej nazwie. W takich klimatach nieśpiesznie docieramy do Smołdzina gdzie przy elektrowni czeka nas już ostatnia - wg mapy - przenoska. Zanim jednak popłyniemy dalej Myszka zmyka na zakupy i wraca z długo wyczekiwanymi jabłkami : )

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Za drugim mostem rzeka jeszcze na chwilę przyspiesza by już do samego Gardna płynąć w uregulowanym korycie. Od wioski nie odpływamy daleko by natknąć się na jeszcze jeden jaz - nie oznaczony na naszej mapie. Zaskoczenie jest tym większe, że spiętrza on wodę naprawdę uczciwie przez co równie uczciwy jest odwój jaki się za nim tworzy. I jeżeli na przykład wczoraj ostatnim jazem nie bałbym się spłynąć uważając go przy zastanym stanie wody za bezpieczny, to dziś ochoczo przenosimy z Myszką nasze rzeczy. Od momentu w którym przepływamy pod mostem drogowym do Gardny Wielkiej wiemy, że wpływamy na teren SPN.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Osłonięci od wiatru trzcinami docieramy do cypla na 8.5km - to doskonała okazja na małą przekąskę, gdyż biorąc pod uwagę siłę wiatru na jeziorze raczej nie będzie ku temu okazji.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Gardno przy zastanym wietrze nie rozczarowuje - wiosłujemy naprawdę uczciwie po zaskakująco płytkim w tym miejscu akwenie mając dziób kanu skierowany na Rowy by w efekcie dopłynąć jedynie do położonej z lewej przystani jachtowej : ) Pierwsze doświadczenia związane z pływaniem przy dużym wietrze na otwartej przestrzenia za nami, a pierwsze przemyślenia? No cóż: łapki będą boleć : ) Miła pani, która podeszła do nas na przystani po krótkiej rozmowie zaczyna coś przebąkiwać o opłacie za cumowanie, więc ja jej na to, że w takim razie miło nam było i płyniemy dalej. Wiatr nie odpuszcza, więc jedyną sensowną taktyką wydaje się nam w takich warunkach poruszanie skokami od cypla do cypla i tak też robimy. W ten sposób docieramy do przystani surferów w Retowie i dopiero tam robimy sobie nieco dłuższą przerwę. Mapa i to co widzimy przed sobą nie pozostawia złudzeń - wiatr do wieczora raczej nie ucichnie i trzeba się "nieco" oddalić od brzegu aby ściąć łuk jaki w tym miejscu robi linia brzegu jeziora.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Owo "nieco" ostatecznie okazuje się być odcinkiem 1,5h nieustannego wiosłowania zakończonego przerwą przy jakichś trzcinach na wysokości Wyspy Kamiennej. W obecnych warunkach nasze dwa solidne pociągnięcia przesuwają kanu do przodu o jakiś metr. Z falami na tej trasie nie mamy problemu, do środka nic nie chlapie ale w czasie tej przerwy gdy tylko zamykam oczy to ciało ponownie zaczyna unosić się i opadać :D Chyba naprawdę nieźle buja - w tej materii ciekawi mnie przez cały czas ile stopni ma teraz sztorm na Bałtyku. Pewnie dowiem się jutro. Swoją drogą Dumoine mimo, że projektowany na rzeki w takich warunkach zachowuje się bardzo stabilnie - na tyle stabilnie, że nie mam na przykład oporu przed wyciągnięciem aparatu z walizki. Ale ok. - wracamy na Gardno. Jezioro do samego końca nie chce nas wypuścić i broni się jak może. Niespodzianką jaką nam przygotowało na koniec jest problem ze znalezieniem ujścia Łupawy w pasie przybrzeżnych trzcin.

Łupawa - Mysia Perć Team - Kanu - Spływ - Kajak

Trochę trwa zanim trafiamy na właściwe miejsce, drugie trochę trwa pokonanie ostatnich kilku meandrów którymi przez te trzciny rzeka przedziera się do wioski. Spływ ostatecznie kończymy tam gdzie dobiliśmy do brzegu w Rowach czyli koło kampingu przed mostem na o.6km. Po prostu sztorm przez kolejne dwa dni nie odpuszcza i nie daje okazji ponownego zwodowania kanu, przepłynięcia kanału portowego i wbicia wiosła w piasek Bałtyckiej plaży : )

(c) Piotrek Kaleta / Szuwarki Kanu Team : )

______________________________