Algonquin Provincial Park - nieco historii

Algonquin Provincial Park położony jest na północny wschód od stolicy kanadyjskiej prowincji Ontario - Toronto. Powierzchnia parku wynosi ponad 7700 km2 i pokryta jest prawie wyłącznie lasami, jeziorami, licznymi rzekami i strumieniami. Teren jest skalisty - skąpa gleba ledwo osłania granitową Tarczę Kanadyjską ukształtowaną przez kolejne epoki lodowcowe. Przez tysiące lat lasy pozostawały w naturalnym stanie. Zamieszkujący je Indianie trudniący się łowiectwem, rybołówstwem i zbieraniem owoców runa leśnego, nie wywierali znaczącego wpływu na obszary dzisiejszego parku. Dopiero w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, gdy Kanada była jeszcze kolonią brytyjską, pojawiły się kompanie pozyskujące ogromne sosny (white pine), których pnie były cennym surowcem dla bujnie rozwijającej się gospodarki Imperium Brytyjskiego. W puszczę każdej zimy wyruszały zastępy drwali.

Żyjąc w prymitywnych warunkach powalali drzewa, których pnie po ociosaniu do przekroju kwadratowego (by więcej pomieścić w ładowniach statków) były wiosną spławiane do Ottawy, skąd wędrowały dalej w świat. Zasoby wydawały się początkowo niewyczerpane, ale z upływem czasu lasy zostały znacznie przetrzebione. Zniknęła większość wielkich sosen, a wypalanie pozostałości po wyrębie powodowało dodatkową dewastację środowiska. W momencie utworzenia parku w roku 1893

(na powierzchni o połowę mniejszej niż obecna), pierwotnych lasów było już niewiele. Park miał być ostoją dla dzikiej zwierzyny, zabezpieczeniem obszarów leśnych przed zamianą na tereny rolnicze oraz miał chronić dorzecza pięciu głównych rzek. Ochrona niewielkich pozostałości pierwotnej puszczy nie była czynnikiem branym pod uwagę. Wyrębów na terenie parku nie zaprzestano. Pod topór i piłę poszły również inne gatunki drzew dostarczając surowca dla budownictwa, przemysłu papierniczego czy meblarskiego. Z czasem pojawiła się idea korzystania z parku dla rekreacji, co doprowadziło do konfliktów ze zwolennikami jego przemysłowego wykorzystania. Regulacje prawne, jakie przyjęto jeszcze przed II wojną światową, doprowadziły do utworzenia rezerwatów przyrody i zaprzestania wycinki drzew wzdłuż brzegów jezior i rzek, którymi wiodły szlaki wodnych wędrówek. Z upływem czasu ograniczono transport drewna drogami parku i całkowicie zrezygnowano ze spławiania pni wodą. Znaczenie gospodarki leśnej dla prowincji jest na tyle ważne, że nie można jednak zaprzestać pozyskiwania drewna w ogóle. Zracjonalizowano zarządzanie gospodarką leśną przez powołanie jednej agencji rządowej (Algonquin Forestry Authority). Na terenie Parku istnieje 88 rezerwatów przyrody (Nature Reserve Zones) i 48 stref historycznych (Historical Zones) zajmujących prawie 6% powierzchni. Dalsze 12% powierzchni to

rezerwaty częściowe (Wilderness Zones), gdzie działalność ludzka ograniczona jest do niezbędnego minimum. Nieco ponad 4% powierzchni przeznaczono na intensywne zagospodarowanie - autostradę przecinającą południową część parku i zorganizowane kempingi. Ponad 3/4 powierzchni parku przeznaczona jest zarówno na rekreację, jak i na pozyskiwanie drewna. Obowiązuje jednak zasada "pokojowego" współżycia. I rzeczywiście, dla wodnego wędrowca obecność drwali jest w praktyce niezauważalna.

Muzeum w Peterborough

Jako uzupełnienie wyprawy mamy w planie zwiedzanie Kanadyjskiego Muzeum Kanu w Peterborough, odległym o godzinę jazdy samochodem od Toronto. Miasto zajmuje poczesne miejsce w historii kanu. Właśnie w nieistniejącej już Peterborough Canoe Company w ubiegłym stuleciu powstawały pierwsze kanu budowane na sposób europejski. Muzeum swoje powstanie zawdzięcza wielu entuzjastom, między innymi profesorowi Uniwersytetu w Toronto, Kirkowi Wipperowi. Na przestrzeni blisko 40 lat zgromadził wiele oryginalnych kanu budowanych przez Indian, które stanowią obecnie ozdobę kolekcji. Na zbiory składają się również kanu produkowane przez białych, wiosła, czy nawet odzież i drobne przedmioty z okresu, gdy kanu było przede wszystkim środkiem transportu. Wiele przedmiotów przechodzących z pokolenia na pokolenie w danej rodzinie jest darami ludzi, których urzekła idea takiego muzeum. Równie wielkie są zasoby archiwalne muzeum udostępnione w pobliskim Trent University.

Komitet organizacyjny doprowadził po wielu latach starań, że w dniu święta narodowego Kanady - 1 czerwca 1997, muzeum otworzyło swoje podwoje dla publiczności. Hale wystawowe znajdują się w byłej fabryce silników do łodzi OMC, którą były właściciel odstąpił za symboliczne 2 dolary. Muzeum jest ciągle w fazie organizacji ekspozycji, ale to co udostępniono publiczności z ponad 600 różnych łodzi wywiera wrażenie. Są oryginalne kanu z kory (nie tylko brzozowej) różnych plemion z obszaru całej Ameryki Płn., dłubanki Indian z wybrzeża Pacyfiku, skórzane kajaki eskimoskie. Bardzo efektowne są wielkie brzozowe kanu handlarzy futrami. Osobno są prezentowane kanu z drewna budowane w Peterborough i okolicach. Brittany Cadence z zarządu muzeum oprowadziła nas po salach prezentując swój ulubiony eksponat, który i nam przypadł do gustu: mahoniowe kanu dla wyższych sfer zbudowane w 1904r. Tak ekskluzywne, że powstały tylko 4 sztuki. Jego oficjalna nazwa �irling canoe"może w wolnym tłumaczeniu znaczyć "Kanu ku uciesze młodych dam". On siedząc na rufie, z pewnością w surducie i ze stosownym nakryciem głowy, napędzał kanu wiosłem, ona siedziała na wyplatanym foteliku, przodem zwrócona do niego prowadząc konwersację. Siedziała tym wygodniej, że pokład miał specjalna oparcia dla rąk. Rozmowę umilały: muzyka z pokładowego patefonu (Victorola) i drinki serwowane z podręcznego barku. Szkoda, że mimo postępu technicznego dzisiejsze kanu nie osiągnęły jeszcze tej klasy.

Muzeum to nie tylko ekspozycje, ale i pokazy oraz kursy budowania kanu dla wszystkich chętnych. To muzeum ma tętnić życiem i przekazywać wiedzę zgromadzoną przez pokolenia, a nie tylko prezentować eksponaty. W warsztacie odgrodzonym od wystaw wielką szybą można obserwować, jak rzemieślnicy pieczołowicie odnawiają kilkudziesięcioletnie kanu z drewna i płótna. Dawniej w codziennym użytkowaniu, dziś to już zabytki. Z muzeum współpracują okoliczne społeczności indiańskie. Można obejrzeć, jak powstaje kanu z kory brzozowej na sposób indiański. Gotowe kanu można nawet zakupić. Ceny? Od 200 do 300 dolarów (kanadyjskich) za stopę. Nic, tylko brać. Kora, którą zdziera się z drzewa pod koniec zimy jest gruba jak świńska skóra, a przy tym elastyczna i bardziej twarda. Zszywa się ją misternym ściegiem pasmami z korzeni świerku, a szwy na koniec uszczelnia się mieszaniną żywicy, tłuszczu zwierzęcego i węgla drzewnego. Tak budowane kanu było idealnym połączeniem możliwości materiałowych, dostępnych narzędzi, wiedzy i doświadczenia pokoleń indiańskich budowniczych.









Galeria McMichael


Ostatnim akcentem wyprawy była wizyta w McMichael Canadian Art Collection. Wystawa nosiła nazwę: "Canoeing and Canadian Art" czyli kanuing (pływanie na kanu) i sztuka kanadyjska. Ekspozycja przedstawiała realistyczne obrazy Angielki Frances Anne Hopkins z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, prace tzw. Grupy Siedmiu, oraz dzieła bardziej współczesnych twórców. Frances A. Hopkins towarzyszyła swojemu mężowi, który był inspektorem Kompanii Hudsońskiej w podróżach do faktorii handlowych. Jedynym środkiem transportu było wielkie kanu i malarka stworzyła wiele realistycznych dzieł przedstawiających codzienne życie voyageour-ów. Najbardziej znane to "Kanu pokonujące bystrza" czy �aitre canot z pasażerami" Obrazy urzekają swoją zwiewnością. Znawcy dostrzegają, że malowane są właśnie z perspektywy kogoś, kto siedzi w kanu. Aż dziw bierze, że malarka miała kłopoty ze sprzedażą swoich obrazów.

Współcześni jej Kanadyjczycy nie byli zainteresowani tym, co utrwalało ich codzienność. Obecnie oryginały są w zbiorach Archiwum Narodowego Kanady. Dużo miejsca poświęcono dziełom Toma Thomsona i Grupy Siedmiu, malarzom tworzącym głównie w plenerach. Między innym i w Algonquin Park. Potomni utrwalili ich imiona w nazwach jezior, z których niektóre przepłynęliśmy. Takie nazwy jak: Lawren Harris, czy JEH McDonald brzmią już teraz inaczej. Wielu współczesnych malarzy biorących kanu jako jeden z motywów dzieła, czynnie uprawia ten sport. Wszystkich, również tych których środkiem transportu jest głownie samochód urzeka piękno kształtu kanu, oraz to, co określają jako poetyka kanu, i symbol bycia wolnym.

Przepisy i ograniczenia

W celu zminimalizowania wpływu ludzi na środowisko parku, wprowadzono szereg przepisów i ograniczeń . Ważniejsze z nich, to:

  • konieczność wykupienia zezwolenia na określony czas i wybraną trasę,
  • wstęp do parku możliwy jest tylko w wyznaczonych placówkach (tzw. punkty dostępu), w których urzędują strażnicy parku,
  • ograniczenie do 9 ilości osób na danym obozowisku,
  • zakaz niszczenia roślinności i odławiania zwierzyny (łowienie ryb dozwolone jest po wykupieniu zezwolenia),
  • zakaz wwozu żywności w opakowaniach szklanych i w puszkach metalowych (opakowania plastikowe z zasady są spalane),
  • ograniczenie akwenów dostępnych dla łodzi motorowych do kilku największych jezior, zakaz uprawiania narciarstwa wodnego i używania skuterów wodnych,
  • zakaz ruchu samochodów i rowerów po większości dróg wewnątrz parku,
  • zakaz używania odbiorników radiowych (można walkmany).

Podstawowym sposobem ochrony przyrody parku jest ograniczenie ilości osób przebywających w danej chwili w parku. Stąd też wymogi wcześniejszej rezerwacji trasy i noclegów. Jednym słowem dzikość przyrody, ale pod nadzorem. Ta część Kanady nie jest tą Kanadą, którą można było poznać w książkach Arkadego Fiedlera. Niezmierzone i dziewicze jeszcze obszary są daleko, na północnym zachodzie. Tutaj jednak też można zakosztować poczucia wolności. Daje się zresztą zauważyć tendencję w turystyce do wędrówek bez pozostawiania śladów swojej obecności. Tak, żeby każdy następny przybysz, a możesz nim być i ty, mógł "odkryć" dla siebie nieskażoną przyrodę. To chyba jedno z największych dóbr, gdzie niegdzie niedoceniane, a gdzie indziej jak np. w Europie prawie już nieosiągalne.